- To nie były żarty, jak usłyszałem te słowa od naszego wychowawcy, wspaniałego nauczyciela fizyki pana Wiesława Marciniaka - zaczął wspomnienia z LO w Michalowie kolega z klasy Eugeniusz Sołoguba.
Wspólnie pisaliśmy maturę w 1972 roku. Z Gienkiem umówiłem się w stolicy. Siedzimy w restauracji pani Maryli Rodowicz (Gienek Dąbrowski, Sołoguba i ja), wspominamy dawne, szkolne czasy. Kolegę Gienka spotkałem po prawie 20 latach. Ostatni raz widzieliśmy się w 1997 roku na zjeździe 25-lecia naszej klasy.
- Powiedz, jak było ze sprzedażą krowy - zagaduję.
- To nie były żarty. Jak, pamiętacie, moi koledzy, w LO robiłem zdjęcia. Prowadziłem pracownię fotograficzną. Opiekunem pracowni był nasz znakomity wychowawca Wiesław Marciniak. Mieszkałem w internacie, gdyż pochodzę z gminy Narewka. Była godzina trzecia w nocy, wszyscy śpią i nagle na salę wpada nauczyciel historii Janusz Pikuliński, budzi mnie, widzę w jego oczach olbrzymie przerażenie.
- Wstawaj, mamy potop, wręcz krzyczy i migiem do pracowni fotograficznej. - Zaskoczony, ledwo znalazłem klucze i biegiem pomknąłem.
- Powiedz, jak było ze sprzedażą krowy - zagaduję.
- To nie były żarty. Jak, pamiętacie, moi koledzy, w LO robiłem zdjęcia. Prowadziłem pracownię fotograficzną. Opiekunem pracowni był nasz znakomity wychowawca Wiesław Marciniak. Mieszkałem w internacie, gdyż pochodzę z gminy Narewka. Była godzina trzecia w nocy, wszyscy śpią i nagle na salę wpada nauczyciel historii Janusz Pikuliński, budzi mnie, widzę w jego oczach olbrzymie przerażenie.
- Wstawaj, mamy potop, wręcz krzyczy i migiem do pracowni fotograficznej. - Zaskoczony, ledwo znalazłem klucze i biegiem pomknąłem.
Otwieram drzwi a tam cały pokój zalany wodą. Okazało się, że do zlewu włożyłem klisze i delikatnie włączyłem kran z wodą (taka była wówczas technika wywoływania zdjęć). Fotografie zatkały zlew. Pan Janusz mieszkał niżej. Spał spokojnie, a tu na głowę woda kapie. Afera, pracownia była na II piętrze, a na I magazynek z bronią pana Leszka Nosa. Jak pamiętacie, mieliśmy lekcje z przysposobienia obronnego (PO). W Michałowie na ulicy Fabrycznej (teraz oczyszczalnia ścieków) znajdowała się strzelnica.
Z samego rana apel. Wychowawca klasy pan Marciniak wówczas tak rzekł: - Jedź do domu, niech ojciec sprzedaje krowę i zapłaci za poniesione straty. - Byłem przerażony. Pomyślałem, ależ narobiłem bigosu a tata ma tylko ...dwie krowy (śmiech). Nie spałem kilka nocy. Cała afera rozeszła się ,,po kościach". Przepracowałem za karę sporo godzin społecznie. Byłem aktywny, grałem na akordeonie na uroczystościach szkolnych.
Z samego rana apel. Wychowawca klasy pan Marciniak wówczas tak rzekł: - Jedź do domu, niech ojciec sprzedaje krowę i zapłaci za poniesione straty. - Byłem przerażony. Pomyślałem, ależ narobiłem bigosu a tata ma tylko ...dwie krowy (śmiech). Nie spałem kilka nocy. Cała afera rozeszła się ,,po kościach". Przepracowałem za karę sporo godzin społecznie. Byłem aktywny, grałem na akordeonie na uroczystościach szkolnych.
Eugeniusz Sołoguba, Wiktor Naliwajko, Jan Kaczmarek (u góry), Mieczysław Bielenia
podczas prac w PGR
Po maturze zdałem na Politechnikę Warszawską. Mam ciekawe życie, miałem aż 12 przeprowadzek, zwiedziłem świat. Najciekawsza była wyprawa do Korei Północnej i na daleką Syberię. W Korei Płn. mieszka około 25 mln ludzi. Stolica Pjongjang przypomina wymarłe miasto. Starałem się zobaczyć jak najwięcej. Łatwo nie było.
Hobby: gra na gitarze i akordeonie, podróże. Gry na gitarze nauczył mnie Grzesiek Klimiuk w internacie.
Obecnie jestem tzw. biznesmenem, m.in prowadzę szkoły w branży farmaceutycznej, nawet w Białymstoku. Z Liceum pamiętam piękne dziewczyny z równoległej klasy A: Maria i Nina Bielenia, Zawadzka Elżbieta, Samojlik Eugenia, Konończuk Nina, Jagoda Radzio czy Ewa Tryzna.
Siedzimy w restauracji wspominamy. Gienek Dąbrowski dodaje: - -- Mnie utkwiło w pamięci, że na każdej przerwie trzeba było spacerować po korytarzu. Nauczyciel dyżurny nie pozwolił stać i grzać się przy kaloryferze. Tworzyły się pary, powstawały plotki, kto kogo podrywa itd.
Siedzimy w restauracji wspominamy. Gienek Dąbrowski dodaje: - -- Mnie utkwiło w pamięci, że na każdej przerwie trzeba było spacerować po korytarzu. Nauczyciel dyżurny nie pozwolił stać i grzać się przy kaloryferze. Tworzyły się pary, powstawały plotki, kto kogo podrywa itd.
Trudne były lekcje łaciny i matematyki. Pani Adela Nazarczuk była bardzo wymagająca. Ulgą było jak kogoś wywołała do tablicy. Można było wówczas spokojnie wyprostować się w ławce.
Okazało się, że obaj Eugeniusze (Dąbrowski, Sołoguba) mieszkają w stolicy blisko siebie, około 1 km. O tym nie wiedzieli. Dopiero po naszym, wspólnym spotkaniu przypomnieli o dawnej znajomości. I dobrze.
Lata szkolne z kolegami z klasy rocznika maturalnego 1972
wspominał i wspomnienia spisał Mikołaj Greś
wspominał i wspomnienia spisał Mikołaj Greś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz