wtorek, 21 lutego 2017

Nauka w michałowskim LO była wielkim zaszczytem

Pochodzę ze wsi Pieńki. Urodziłem się 4 marca 1953 roku jako pierwszy syn moich rodziców Oli i Aleksandra Greś. Wszyscy byli szalenie szczęśliwi, ale następnego dnia tj. 5 marca jak grom z jasnego nieba przyszła informacja: zmarł towarzysz Józef Stalin. Rodzina musiała swoją radość z tytułu narodzin dziecka ukrywać, gdyż zapanowała ogólnopolska żałoba narodowa.

4 pierwsze lata nauki odbyłem w łączonych klasach Szkoły Podstawowej w Pieńkach. Od 5 klasy uczyłem się w Michałowie. W latach 1968 - 1972 pobierałem nauki w Liceum Ogólnokształcącym nr 16 w Michałowie. 

Klasa B liczyła 30 osób a wychowawcą był nauczyciel fizyki pan Wiesław Marciniak. Barwna i wspaniała postać. Bardzo wymagający, często zdenerwowany, przeprowadzał dużo doświadczeń. Dbał, i to jak, o swoich wychowanków. W miarę możliwości pomagał, a lekcje wychowawcze były rozmowami o naszych, młodzieżowych problemach.

Klasa B była koedukacyjna. Natomiast w równoległej A uczyły się dziewczyny. Na każdej przerwie młodzież spacerowała parami po korytarzu pod czujnym okiem nauczyciela dyżurnego. Rodziły się nieśmiałe miłosne pary, powstawały liczne plotki.

W klasie A uczyły się najpiękniejsze w szkole dziewczyny. Do najlepszych uczniów z mojej klasy B zaliczam: Charkiewicz Alicję, Malinowskiego Janka, Siemieniuka Eugeniusza, Sieredę Irenę, Sołogubę Eugeniusza i Wysockiego Marka. Ja również miałem przyzwoite oceny, szczególnie z przedmiotów humanistycznych. Nasa klasa brylowała w licznych, szkolnych olimpiadach.


Olimpiada Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym: Tadeusz Grzybowski, Mikołaj Greś, Marek Wysocki

Do Michałowa z Pieniek miałem około 3 km. Dojeżdżałem rowerem, a później motocyklem WSK. Najpiękniejsze były zimowe wspomnienia. A zimy były śnieżne i bardzo mroźne. Udawało się często podjechać saniami. Do Michałowa drogą z Pieniek uczęszczało wielu młodych ludzi. Byli to mieszkańcy Pieniek, Gródka, Mieleszek i Bielewicz. Zawsze podziwiałem koleżanki i kolegów z Mieleszek. Latem jechali wzdłuż rzeki Supraśl rowerami, a zimą szli na pieszo. Był to bardzo, wyczerpujący ponad godzinny marsz. Część młodzieży szła na ulicę Gródecką do Zasadniczej Szkoły Mechanizacji Rolnictwa, a pozostali na ulicę Sienkiewicza do szkół podstawowej i liceum. 
Należy przypomnieć, że nauka wówczas była w każdą sobotę. 

Naukę w LO wspominam jako wspaniałą 4 letnią przygodę w moim życiu. Prawdą jest, że był wysoki poziom nauczania i dyscyplina. Po michałowskim LO każdy mógł zdawać i dostać się na studia. Pamiętam, że maturę z języka polskiego pisałem o twórczości Władysława Broniewskiego. Napisałem na ponad 12 stron i zacytowałem (z pamięci) sporo wierszy. Pisanie nie sprawiało mi kłopotów. 

Leszek Nos wręcza Mikołajowi Gresiowi nagrodę za udział w Olimpiadzie WoPiSW

Po ukończeniu LO i zdaniu matury w 1972 roku z powodzeniem zdałem egzamin na prawo Filii Uniwersytetu Warszawskiego. Po studiach wróciłem do swojej rodzinnej gminy Michałowo. Pamiętam, że ówczesny Naczelnik Gminy pan Zenon Bezubik zorganizował spotkanie ze studentami V roku i usilnie namawiał do powrotu i podjęcia pracy w Michałowie. 

W latach 70 - tych Michałowo tętniło życiem. Były dwie szkoły średnie i multum młodych ludzi. Przez 20 lat redagowałem lokalną gazetę w Michałowie. Spotkałem w całej Polsce wielu absolwentów LO w Michałowie. Zawsze z wielką przyjemnością wracaliśmy do wspaniałych lat nauki w michałowskim LO. 

Ciekawostką była nauka języka łacińskiego. Zajęcia z tego przedmiotu miała matematyczka pani Adela Nazarczuk. W licznych rozmowach o liceum kolega Gienek Dąbrowski zauważył, że cała moja rodzina uczyła się w LO. Tak było. Michałowskie LO ukończyła moja żona Krystyna (Tekień), ja Mikołaj oraz nasi synowie Mateusz (2000 rok) oraz bliźniacy Rafał i Wojciech (2001 rok). Wszyscy ukończyliśmy dzienne studia wyższe. Takich rodzin jest więcej. Przykładowo: Jolanta (Godlewska) i Waldemar Bajgus (1981 r.) oraz ich synowie Przemysław (2005 r.) i Patrycjusz (2008 r.). Rodzina Dzieniszewskich: Jerzy (1976 r.) i Jolanta (Rybińska - 1981 r.) oraz ich dzieci Dorota (2001 r.) i Kamil (2003 r.). 

Pani Jolanta zauważyła, heroizmem i wyzwaniem była nauka w LO, a jeszcze większym jest tu zostać i przetrwać. Pomyślałem, że coś na rzeczy jest, bo żadne dziecko z trzech wymienionych tu rodzin nie zostało w Michałowie. To powinno dać wszystkim do 
myślenia. 

Dumny jestem i moja rodzina również, że byliśmy absolwentami LO w Michałowie.

Wspominał Mikołaj Greś



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz