W 1985 roku były dwie klasy pierwsze – jedna całkowicie żeńska, a druga koedukacyjna żeńsko-męska, w której z oczywistych względów ja się znalazłem. Naszym wychowawcą został Profesor Wiesław Marciniak nauczyciel fizyki. Do dzisiaj pamiętam pierwsze lekcje wychowawcze na których dowiedzieliśmy się, że jak tu już jesteśmy to nie będzie folgowania w nauce, w związku z tym wymaga się od nas zdyscyplinowania, systematycznego uczenia i właściwego zachowania w szkole i poza nią. Pan Profesor wiedział co robi, dostał pod opiekę młodych ludzi, za których czuł się odpowiedzialny i których trzeba było właściwie ukształtować. Z perspektywy czasu wiem, że zrobił to doskonale. Nasza klasa opierała się w większości na uczniach ze Szkół Podstawowych w Michałowie, Szymkach i Gródku. Były też nieliczne osoby z Białegostoku, także w większości znaliśmy się wcześniej lub bardzo szybko zawarliśmy nowe znajomości. W związku z tym byliśmy zgrani i w zasadzie wszyscy się lubili i dobrze ze sobą czuli.
Mimo, że minęło już prawie 30 lat od zakończenia nauki doskonale pamiętam atmosferę w szkole, nauczycieli, przebieg poszczególnych lekcji. Nauczyciele wymagali od nas, żeby nie tylko wykuć zadany materiał na pamięć ale też powiązać fakty i włączyć myślenie. Niezapomniane w tym względzie były lekcje fizyki. Siedziałem wtedy na ostatniej ławce w Arturem Boużykiem, Tomkiem Jarmocikiem i Andrzejem Woroną (ławki w pracowni fizyki były 4-osobowe). Pamiętam, że jak byłem w III klasie to zostałem poddany przez Profesora Marciniaka odpytywaniu ze zrozumieniem na każdej lekcji z pracy domowej. Po zakończeniu tej procedury na koniec roku szkolnego otrzymałem ocenę bardzo dobrą z fizyki, a w klasie IV Profesor wybrał innego delikwenta, a mi zostało całkowicie odpuszczone odpytywanie przy tablicy. Taki finał był możliwy dzięki wspomnianemu koledze Tomkowi, który nie dość, że pomagał mi rozwiązywać zadania domowe to jeszcze tak wytłumaczył, że profesor był zadowolony, a ja w związku z tym też.
Lekcje języka polskiego z Profesorem Henrykiem Sokołowskim i później z Panią Profesor Teresą Laskowską również zapadły mi głęboko w pamięci. Uczestniczyłem w pozalekcyjnych zajęciach Koła Polonistycznego na którym rozwijaliśmy wiedzę z naszego ojczystego języka. Byli to ludzie podchodzący z pasją do nauki, którzy oprócz języka polskiego pogłębili w nas również miłość do naszego kraju.
Mile też wspominam lekcje języka rosyjskiego, który to język do dzisiaj dzięki Pani Profesor Taisie Subiecie rozumiem i w razie potrzeby prowadzę konwersację. Siedziałem wtedy w ławce z kolegą Darkiem Filianowiczem. W ławce za nami siedzieli koledzy Romek Kuryło i Leszek Ostaszewski. Wtedy jak się podpadło Pani Profesor to zdarzały się też na rosyjskim „rozmowy po włosku” lub „wyjścia na pragółkę”, które do dzisiaj wspominam z uśmiechem. Również zajęcia z Przysposobienia Obronnego z Panem Profesorem Leonem Jarmocikiem, były szkołą życia. Wtedy to po raz pierwszy zetknęliśmy się ze strzelnicą sportową, z celnością było różnie ale emocje jak pamiętam były wielkie.
Pamiętam takie wydarzenie kiedy byliśmy w I klasie w dniu 26.04.1986r. pojechaliśmy z Profesorem Marciniakiem sadzić las. Powierzona praca została wykonana sumiennie. Dzień był bardzo słoneczny, nosiliśmy wielkie kosze z sadzonkami i z pomocą koszturów, które wydawały się wtedy ciężkie cały dzień sadziliśmy las w okolicach Podozieran. Jak się później okazało w tym dniu była katastrofa Elektrowni Atomowej w Czarnobylu i w związku z tym przyjmowaliśmy później płyn Lugola.
Również lekcje geografii z Panem Profesorem Leszkiem Nosem głęboko utkwiły mi w pamięci. Poziom prezentowany nam na lekcjach znacznie przewyższał materiał szkoły średniej, ponieważ profesor był pasjonatem tego przedmiotu. Niezapomniane były klasówki z tego przedmiotu - kiedy jeszcze w ostatniej chwili ktoś coś próbował dopisać na kartce papieru profesor zabierał ją z komentarzem :„ jak się nie najadłeś, to się nie naliżesz”.
Wysoką dyscypliną charakteryzowały się zajęcia z Prac technicznych, które prowadził Profesor Antoni Kalinowski. Wtedy oprócz wiedzy merytorycznej i technicznej otrzymaliśmy też szkołę z zachowania co dzisiaj przydaje się w życiu na każdym kroku i w każdej sytuacji.
Nierzadko też chodziliśmy po lekcjach grać w piłkę na boisku przy basenie zlokalizowanym wtedy w kierunku wyjazdu do Zabłudowa. Boisko z racji wielkości nazywane było przez nas Wembley i graliśmy nawet 2 godzinny mecz w składzie 4 zawodników w jednej i drugiej drużynie, co dzisiaj wydaje się niemożliwe ze względów kondycyjnych, ale wtedy dało się to zrobić. Pamiętam, że w meczach tych oprócz mnie uczestniczyli koledzy: Leszek Ostaszewski, Waldek Szmigielski, Darek Filianowicz, Andrzej Kazberuk, Darek Godlewski, Artur Boużyk i Krzysiek Charkiewicz. Pamiętam, że zajęcia sportowe cieszyły się wtedy wielkim powodzeniem, karą dla nas był fakt jeżeli nie mogliśmy grać w piłkę bo musieliśmy się uczyć w domu, nie tak jak się teraz ostatnio usłyszałem od kolegi rodzica, którego syn chodzi do szkoły podstawowej, że największą karą dla syna jest fakt wyłączenia komputera i wyjścia na podwórko aby uprawiać dowolny sport. Zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego w naszym przypadku było naprawdę w sytuacjach faktycznej niemożliwości uczestniczenia w nich w związku z kontuzjami, a nadużyć w tym względzie nie było. Na zajęciach pozaszkolnych z w-f prowadzonych przez Profesora Czesława Barszczewskiego, który trenował i uczył nas siatkówki była nawet swoista rywalizacja aby grać w pierwszym składzie. Naszymi głównymi sportowymi rywalami w tej dyscyplinie byli koledzy z Technikum Rolniczego w Michałowie, z którymi często rozgrywaliśmy sparingi i zawody, a wyniki były różne jak to w sporcie.
Mimo, że religia odbywała się wtedy poza szkołą naszym Profesorem i Pedagogiem był również Ksiądz Kanonik Andrzej Długosz, którego pozwolę w tym miejscu wspomnieć, jako wzór moralności, etyki i wielkiego patrioty, który przekazywał i wpajał nam te wszystkie wartości. Ks. Kanonik był osobą niezwykle skromną a zarazem jego charyzma i wiedza stawiała go nam jako niedościgniony wzór człowieka i kapłana.
Jako młodzi nastoletni ludzie mieliśmy też swoje pasje i zainteresowania pozaszkolne, myślę tu o fotografii , którą wspólnie z kolegami Darkiem Filianowiczem, Krzyśkiem Charkiewiczem i Andrzejem Charytoniukiem poznawałem i zgłębiałem. Na początku naszych zainteresowań wiele nauczył nas Pan Antoni Lulewicz, dzięki temu później już samodzielnie zajmowaliśmy się robieniem, wywoływaniem i obróbką zdjęć. Były to zdjęcia czarno-białe, które do dzisiaj znajdują się w moich archiwach. Pasją też były motocykle, które wtedy zapoczątkował Krzysiek Charkiewicz a dołączyłem ja, Janek Wieremiejuk i Andrzej Kołosowski. Pasja ta pozostała w moim przypadku do dziś.
Podsumowując, mile i z nostalgią wspominam lata nauki w LO w Michałowie, nauczycieli, koleżanki i kolegów, których w tym miejscu serdecznie pozdrawiam. Powyżej przypomniałem tylko niektóre historie, które się wtedy wydarzyły, oczywiście było ich znacznie więcej, ale nie sposób wszystkich przytoczyć. Wspomnę tylko, że otrzymaliśmy porządne wykształcenie za co wszystkim naszym nauczycielom bardzo dziękuję i wyrażam wielki szacunek za to, mogliśmy po 4 latach nauki otrzymać z rąk Dyrektora Szkoły Pana Profesora Leona Jarmocika świadectwa maturalne, które otworzyły nam drogę na uczelnie w Polsce i za granicą. Podziękowania składam również naszym Rodzicom, że w nas wierzyli i wspierali oraz akceptowali nasze młodzieńcze wybryki i później życiowe wybory. Nie dysponuję danymi ale wiem, że wiele osób z naszej klasy dostało się i ukończyło studia wyższe. Osobiście ukończyłem Wydział Medycyny Weterynaryjnej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie i wykonuję z zadowoleniem zawód lekarza weterynarii, który daje mi wiele satysfakcji.
Z okazji Jubileuszu 70-lecia Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie, składam najlepsze życzenia i gratulacje wszystkim nauczycielom, wychowawcom, absolwentom i ich rodzinom oraz wszystkim osobom zaangażowanym w działalność szkoły i wspierających jej rozwój. Życzę Państwu dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i siły w dalszym jej promowaniu i dbaniu o wizerunek. Zapewniam też, że pamiętamy o Tych Których nie ma wśród nas - nauczycielach i absolwentach naszych koleżankach i kolegach – „nie umiera ten kto pozostawia po sobie wdzięczną pamięć – spoczywajcie w pokoju”.
Kończąc swoje wspomnienie wierszem „Tamten czas” mojego Kolegi z Bieszczad lekarza weterynarii Mirosława Welza, życzę Naszej Szkole następnych pięknych Jubileuszów, nie tylko dwucyfrowych ale też trzycyfrowych, nie tylko okrągłych rocznic ale każdych przy których moglibyśmy się wspólnie spotkać by wspominać Tamten czas. Niech nadchodzą i odbywają się w podniosłej atmosferze przyczyniając się do dalszego wspaniałego rozwoju zawsze naszego jedynego w swoim rodzaju Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie.
TAMTEN CZAS
Obszedł się z tobą
Nie najlepiej
Nie miał czasu
Na grę wstępną
I na rozstanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz