sobota, 13 października 2018

„Non Omnis Moriar” - wspomnienie o śp. Teresie Laskowskiej


7 października w niedzielę wieczorem był najpierw telefon, którego nie zdążyłam odebrać. Po nim zaś przyszedł sms z informacją o śmierci niezwykłej Pani Profesor Teresy Laskowskiej. 10 października we środę na cmentarzu rzymskokatolickim w Karakulach odbył się jej pogrzeb, poprzedzony mszą świętą. Młody ksiądz mówił o „siostrze Teresie” jak o każdym innym zmarłym, którego życie skończyło się na ziemi, ale przecież trwa wiecznie. Rutynowo mówił o grzechach za życia ziemskiego, a przede mną stała nieskazitelna postać mojej Kochanej Pani Profesor, z którą jeszcze rok temu rozmawiałam o życiu na tej ziemi, o jej życiu, o swoim..., o ludzkich zawiściach, o zdradach, o bogactwie niespodzianek losu, których życie ziemskie tak naprawdę nikomu nie szczędzi. Wówczas Pani Profesor powiedziała: „Zobacz, całe życie walczyłam z przeciwnościami losu i wygrywałam, a teraz nie potrafię, nie dam rady”. Już rok temu pogłębiająca się choroba nie pozwoliła jej uczestniczyć w jubileuszu 70-lecia Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie. Miała wówczas świadomość pogarszania się swego stanu zdrowia. 

Odwiedzałam ją między sierpniem a październikiem 2017 r. kilkakrotnie. Najpierw w wielkiej desperacji pojechałam pod wskazany adres zamieszkania w Białymstoku. Trzeba było sporządzić biogram Pani Dyrektor Teresy Laskowskiej do książki o naszym liceum. Postawiłam sobie za cel, że choćbym miała stanąć na głowie, to biogramy dyrektorów Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie sporządzę, choć w punkcie wyjścia niewiele o każdym z nich wiedziałam. Zajęło to pół roku, ale udało się. Najgorzej było z dotarciem do Teresy Laskowskiej. Telefon, który do niej miałam od 2011 r., okazał się nieaktualny. W czasie pracy nad książką, siedząc prawie cały sierpień w michałowskim liceum, udało się zdobyć adres – Pani Profesor od pewnego czasu mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu w Białymstoku. Na zawsze rozstała się z Michałowem. W Białymstoku mieszkają też jej dzieci z rodzinami: Lucyna, Robert i Basia, z których była bardzo dumna. 


Adres, który miałam był aktualny. Obawiałam się, czy Pani Profesor otworzy drzwi, czy mnie pozna po kilku latach niewidzenia. Jaka była nasza wspólna radość ze spotkania! Pani Profesor jak zawsze z wielkim sercem i otwartymi ramionami witała mnie w swoich drzwiach. Uśmiechnięta, zadowolona, radosna, szczęśliwa. Gdy prawiłam jej komplementy, jaką była wspaniałą nauczycielką, odparła: „to nie ja, to młodzież była wspaniała”. Wspólnie przeglądałyśmy zdjęcia licealne i rodzinne Pani Profesor. Trzeba było wybrać jakieś portretowe do książki. Wreszcie na podstawie teczki z dokumentami Pani Profesor, tworzyłyśmy jej biogram. Pochodziła spod Ostrowi Mazowieckiej – ze wsi Kępiste Borowe, gdzie urodziła się 14 grudnia 1941 r. w rodzinie Zofii i Stanisława Jurczaków. Szkołę podstawową ukończyła w pobliskich Zarębach Kościelnych, a w 1960 r. Liceum Pedagogiczne w Łapach. Potem przez dwa lata uczyła się w Studium Pedagogicznym w Białymstoku, po ukończeniu którego trafiła do pracy w Liceum Ogólnokształcącym w Michałowie. Wspominała te pierwsze lata pracy z sentymentem – mieszkała na poddaszu drewnianego Domu Nauczyciela przy ulicy Gródeckiej. Na dole mieszkały w nim rodziny z dziećmi, a na poddaszu samotni nauczyciele. Jednym z nich był Szymon Romańczuk, późniejszy arcybiskup prawosławny. Profesor Teresa Laskowska wspominała go jako niezrównanego partnera w dyskusjach intelektualnych, jakie toczyli na poddaszu jako młodzi ludzie. Były też zabawne sytuacje, związane z życiem towarzyskim młodych nauczycieli, które z przekąsem wspominała po latach. 

Profesor Teresa Laskowska uczyła chemii i prowadziła bibliotekę szkolną do 1967 r. W czasie pracy w Michałowie podjęła zaoczne studia polonistyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku. W Michałowie także założyła rodzinę – urodziła Lucynę i Roberta. W związku z pracą męża przeniosła się do Sokółki, gdzie w wiejskich szkołach podstawowych (w Janowszczyźnie, w Geniuszach) uczyła „wszystkiego”. W 1970 r. ukończyła studia i podjęła pracę polonistki w Państwowym Technikum Rolniczym w Różanymstoku, a po dwóch latach przeniosła się do Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Białostockiej. Z pasją uczyła języka polskiego, woziła młodzież wiejską do teatru w Warszawie, angażowała się w działalność pedagogiczną i społeczną, zajmowała się wychowywaniem własnych dzieci. 

W 1975 r. wróciła z powrotem do Liceum Ogólnokształcącego do Michałowa – tu powstał nowy Dom Nauczyciela i Profesor Teresa Laskowska otrzymała w nim trzypokojowe mieszkanie. Akurat wtedy byłam w drugiej klasie i rozpaczałam z powodu nauczania języka polskiego – nic nie rozumiałam z tego, czego uczyła wówczas przez kilka miesięcy ciężarna nauczycielka, dojeżdżająca z Białegostoku. Gdy zaczęła nas uczyć Profesor Laskowska, miała tylko 34 lata. Z perspektywy szesnastolatki zdawała się być panią w średnim wieku. Bardzo skromnie się ubierała w różne tonacje brązu i beżu. Od początku wymagała od nas bardzo dużo. Najpierw zrobiła sprawdzian z naszej wiedzy z baroku i była zażenowana jego wynikami. Zaczęła zadawać wypracowania do pisania – bardzo dużo pisaliśmy prac domowych na podstawie lektur lub na tematy dowolne. Trzeba było nauczyć się szczegółowo czytać lektury. Wymyślała różne innowacje, np. nagrywała na magnetofon ustną wypowiedź ucznia, a następnie ją odtwarzała i trzeba było samemu się ocenić, wskazując na błędy językowe. Raz w roku na lekcji języka polskiego była rozrywka – tzw. setna lekcja. Ale i w tym wypadku należało mieć pomysł na taką lekcję, co nie było takie proste. Staraliśmy się wtedy jakoś „spacyfikować” Panią Profesor, sprowadzić ją do poziomu ucznia, co niezmiernie ją bawiło. 

Prowadziła też bibliotekę szkolną, która była jej oazą. Przesiadywałam tam dość często, Pani Profesor podrzucała różne czasopisma literackie, wskazując na stopkę redakcyjną i ciekawe artykuły, zadawała różne prace dodatkowe, np. w czasie wakacji miałam napisać esej o Janie Lechoniu i jego twórczości. W czwartej klasie (maturalnej) wybrałam język polski jako przedmiot dodatkowy, pisząc pracę maturalną na temat awansu społecznego w twórczości Edwarda Redlińskiego. Profesor Teresa Laskowska dostarczyła mi bibliografię jego twórczości, sporządzoną przez Książnicę Podlaską. Twórczości Edwarda Redlińskiego nie było w programie szkolnym, a ja wówczas na podstawie bibliografii przeczytałam całą twórczość tego pisarza, co dotychczas poczytuję sobie za zaszczyt i zasługę Profesor Teresy Laskowskiej. Jej niekonwencjonalny sposób uczenia imponował mi, otwierał nowe horyzonty, podsuwał metodologię. Moja praca maturalna była pierwszą pracą naukową, którą popełniłam – z przypisami, z bibliografią. Zresztą nie miałam potem problemów w czasie studiów z podobnymi wymogami. 

Będąc na I roku studiów odwiedziłam Profesor Teresę Laskowską w Michałowie. Rozmawiałyśmy już trochę z innej perspektywy – jak studentka z byłą nauczycielką, przy winie w mieszkaniu Pani Profesor. Jak nas uczyła, wykładała jednocześnie na filologii polskiej na Filii UW w Białymstoku. Pracowała nad rozprawą doktorską „Wtórne czasowniki niewłaściwe (predykatywy) we współczesnym języku polskim” pod kierunkiem prof. Zygmunta Saloniego, którą obroniła 13.01.1987 r. na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, uzyskując stopień doktora nauk. 

1 lutego 1982 r. zgodziła się zostać dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie. Była wówczas bardzo złożona sytuacja polityczna w Polsce, 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny. Na tym stanowisku pozostawała do końca września 1985 r., nie chciała dłużej być dyrektorem. W LO w Michałowie była opiekunką koła recytatorskiego, założycielką Klubu Esperanto, który działał przy Gminnym Ośrodku Kultury w l. 1975-1983; publikowała artykuły w „Poradniku Językowym” (w l. 1976-1987). W 1995 r. przeszła na emeryturę. Gdy ją zapytałam, dlaczego tak wcześnie (miała 54 lata), powiedziała, że już nie nadawała się do uczenia młodzieży. „Czy wyobrażasz sobie, że można nie przeczytać „Pana Tadeusza”? - pytała mnie pod koniec lat 90. Niestety tego nie potrafiłam sobie wyobrazić, gdyż przed oczyma powstawały od razu obrazy z pisania sprawdzianów z treści przeczytanych lektur. 

Bardzo miło wspominam spotkanie z Profesor Teresą Laskowską 17 grudnia 2011 r. podczas konferencji w Michałowie. Gdy dowiedziała się, że będę w niej uczestniczyć, przyszła specjalnie, by się spotkać. Zapraszała do siebie. Gdy przepraszałam, że nie zdążyłam do niej dotrzeć, otrzymałam od niej smsa, którego przechowuję do dziś: „Dziękuję za wiadomość. Rozumiem i czekam następnej okazji. Twoje życzliwe słowa bardzo mi pomogły uwierzyć, że coś w życiu robiłam sensownego, nie tylko błędy”. 

Jestem pewna, że Profesor Teresa Laskowska zasłużyła na życzliwe słowa nie tylko moje, ale także innych uczniów LO w Michałowie. Dowodem tego była obecność na pogrzebie jej byłych uczniów, w tym tych, którzy dzięki niej studiowali polonistykę. Obecni byli także jej dawni koledzy i koleżanki z pracy w LO w Michałowie. Dzień wcześniej pożegnali się ze swoją wieloletnią współlokatorką sąsiedzi z "bloku nauczycielskiego", oraz dawni i obecni nauczyciele Zespołu Szkół w Michałowie, przekazując wieniec od Dyrekcji i Grona Pedagogicznego.


zdj. Edyta Rosiak


A mnie prywatnie jest żal, że nie otworzy już mi drzwi ze szczerym uśmiechem i nie przywita swoim mazowieckim zaśpiewem, nie opowie ciekawych historii, nie doradzi, jak w 1978 r: „Nie idź na polonistykę, bo całe życie będziesz takim belfrem jak ja”. I ja nie przyniosę Jej już czekoladek, tylko co najwyżej kwiaty i znicze na Jej grób. 


Gdańsk, 12.10.2018 r. Helena Głogowska (z d. Kozłowska)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz