wtorek, 13 czerwca 2017

Se vi parolas Esperanton?

Czy mówię w języku Esperanto? Niestety, już sporo zapomniałam, ale w czasach liceum byłam przewodniczącą Koła Esperantystów, które prężnie działało pod czujnym okiem pani profesor Teresy Laskowskiej.
Wieczorek Esperanto w szkole


Profesor Teresa Laskowska, nasza polonistka, potrafiła pięknie przekazywać wiedzę. Do dziś pamiętam jej cichy głos, wszyscy zasłuchani, słychać było bzyczenie muchy przy szybie. Dziś wydaje mi się, że były to magiczne chwile, inny świat, literatura, poezja, fragmenty wierszy, prozy. To wszystko w sali liceum w małej miejscowości przekazywane zwykłej michałowskiej młodzieży. W tamtych chwilach my też czuliśmy się niezwykle. Do dziś pamiętam sporo cytatów, myśli, sentencji, a minęło już blisko 40 lat.

Wieczorek Esperanto w GOK

Koło Esperantystów było też takim wyjątkowym wydarzeniem. W ówczesnym czasie osiągnęło ono swój lokalny sukces. To dzięki profesor Laskowskiej możny było działać samodzielnie, ale jednocześnie pod czujnym okiem opiekuna. To pani Teresa Laskowska zdobyła podręczniki, ćwiczenia, gazety, po to, żebyśmy mogli się uczyć języka międzynarodowego. Żeby nie było zbyt nudno, śpiewaliśmy piosenki w języku esperanto przy akompaniamencie kolegów grających na gitarze, organizowaliśmy wieczorki, konkursy, a nawet wyjazdy na zloty i seminaria. W ówczesnych czasach to otwierało „okno na świat”.



Jolanta Oziabło w Budapeszcie na obozie esperantystów w 1980 r.

W czasie wakacji, niektórym z nas udawało się wyjechać na obozy esperantystów za granicę. Ja osobiście byłam na Węgrzech, w Bułgarii i ówczesnej Czechosłowacji. Dla mnie nastolatki z podlaskiej wsi takie wyjazdy to były niezwykłe wydarzenia, inny świat, inni ludzie, inne zwyczaje.



Obóz Esperanto w Bułgarii - od prawej: Jolanta Oziabło i Wiesława Sidorkiewicz

W latach 80-tych takie zagraniczne wojaże nie były taką prostą sprawą jak obecnie. Długie wyczekiwanie na paszport, wymiana pieniędzy, tzw. książeczki walutowe, aż trudno sobie wyobrazić, że trzeba to było wszystko pokonać. Później korespondencje międzynarodowe, wymiana listów z rówieśnikami z niemalże całego świata. Często przychodziły listy otwarte, ograbione z pieczątką „ocenzurowano”, ktoś lubił sobie „poczytać”. Traktowano nas jak wrogów kraju. Takie to były czasy.





Zjazd esperantystów w Bydgoszczy. Od lewej: Barbara Nowik, Felicja Matys, Jolanta Oziabło, Ewa Krętowska, Helena Sakowicz.


Dzięki pasji pani profesor Laskowskiej mogliśmy wówczas wzbogacić swoje życie o miłe chwile i niezwykłe przygody, a pozostały cudowne wspomnienia chociaż coraz bardziej wyblakłe, jak te zdjęcia, które pozostały z moich ówczesnych wojaży. Z Budapesztu, znad Balatonu, z Bułgarii i jakiegoś biwaku.




Renata Głowacka i Jolanta Oziabło na obozie Esperanto w Bułgarii.

Jolanta Gryko (Oziabło), rocznik 1982

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz