Do takich należą niewątpliwie fakty dotyczące naszych dzieci. Pamiętamy ich pierwsze kroki, słowa, postępy i porażki szkolne. Pamiętamy ile radości sprawiały nam ich sukcesy w nauce, pochwały i nagrody jakie otrzymywali od swoich nauczycieli i wychowawców.
Pamiętna wiosna 1989 r. Mój syn Romek zdaje maturę w LO w Michałowie, a w domu bardzo trudna sytuacja rodzinna związana z chorobą męża i jego pobytem w szpitalu. Romek solidnie przygotowywał się do matury jak cała jego klasa. Trzon klasy Romka to uczniowie, którzy od podstawówki trzymali się razem i już w podstawówce wyróżniali się dobrymi wynikami w nauce.
Mąż, mimo swojej choroby i pobytu w szpitalu, bardzo przeżywał ten ważny egzamin Romka. Chcąc być blisko syna poprosił lekarza o „urlop”. Zjawił się w domu gdy Romek zdawał pisemny egzamin z matematyki. Poszedł natychmiast pod salę gimnastyczną. Był osłabiony chorobą, ale stał oparty o parapet okna na korytarzu i wypatrywał kiedy wyjdzie Romek. Na szczęście Romek ukończył zadania dość szybko i udawał, że jeszcze coś sprawdza, bo przecież nie wypada wychodzić gdy inni z jego klasy jeszcze pracują. Ktoś z komisji to zauważył i kazał złożyć pracę i wyjść.
Następnego dnia Romek pomógł ojcu wrócić na szpitalne łóżko. Nasz syn mimo problemów rodzinnych zdał maturę bardzo dobrze. Znalazł się w gronie wyróżnionych absolwentów, a my jako rodzice otrzymaliśmy list gratulacyjny z rąk Dyrektora Leona Jarmocika. Zaproszenie na uroczyste pożegnanie absolwentów zawiozłam mężowi do szpitala. Sukces i wyróżnienie syna oraz docenienie wysiłków i poświęcenia rodziców tak męża wzruszyły, że przywróciły mu chęci do życia za co do dziś jestem wdzięczna Panu Dyrektorowi Jarmocikowi.
W pełnej młodzieży sali gimnastycznej, w gronie równie jak ja szczęśliwych rodziców wyróżnionych absolwentów odebrałam z rąk Dyrektora list gratulacyjny. Poproszono mnie by w imieniu rodziców podziękować za tak wielki zaszczyt. Nie byłam na to przygotowana i tak wzruszona, że dziś absolutnie nie pamiętam co powiedziałam. Na pewno jedna słowa płynęły ze szczerego serca, bo wszyscy zebrani nagrodzili je oklaskami.
Nasz syn nie zawiódł nas i w latach późniejszych osiągnął w życiu dużo. Zasiane w szkole ziarno wiedzy i pracowitości wydało dobry plon. Zawdzięcza to niewątpliwie swoim nauczycielom i wychowawcom oraz atmosferze jaka panowała w jego szkole.
Irena Kuryło, matka Romana Kuryło
absolwenta LO w Michałowie z klasy Pana Wiesława Marciniaka
rocznik 1989
Och, przeczytalam ten list Pani Ireny Kurylo i wpadlam w zlosc.Wydaje sie kobieta dosyc dobrze wyksztalcona a tyle glupot wypisuje!!!!W 1989 roku nie tylko Romek zdawal mature ,ja Walentyna Kurylo corka z pierwszego malzenstwa naszego wspolnego ojca Jozefa Kurylo tez zdawalam mature.Czy w tym czasie moj ojciec pomyslal chociaz przez ulamek sekundy,ze jego corka tez zdaje mature?!!!Zdalam tez z wyroznieniem,i bez egzaminow wstepnych dostalam sie na studia w Lublinie a moja ,praca dyplomowa byla opublikowana w gazecie.Dziekuje za ,,pamiec,,i ,,dume,,,mojego ojca.
OdpowiedzUsuńWalentyna
Ta strona jest na temat LO w Michałowie, więc dlatego wspomnienie jest o tym absolwencie. Pani chyba kończyła szkołę gdzie indziej. Gratuluję sukcesów i pozdrawiam serdecznie, ER.
Usuń